Ernst Jünger - szturm jako doświadczenie inicjacyjne
KS
Lektura wspomnień wojennych jest w stanie rozbudzić zapał, który przyrównać można, być może, do nieświadomej naiwności spragnionych bohaterskiej przygody ochotników, wstępujących do armii w czasach „wojny materiałowej”. Skontrastowane z idealistyczną retoryką realia ówczesnej bitwy szybko pozbawiały naocznych świadków złudzeń: „Odarta ze swych magicznych uroków, Bellona jest bardziej odrażająca niż Alcina, zaś młodzieńcy umierający w jej ramionach drżą przerażeni jej dotykiem”[1]. Czy w tych warunkach, choćby w potwierdzających regułę wyjątkach, możliwe było przezwyciężenie ludzkiej kondycji i uformowanie „wyższego typu człowieka”? Julius Evola odpowiada, że tak, wskazując przy tym na postać Ernsta Jüngera[2], którego wspomnienia są jednym z najcenniejszych opisów wewnętrznych perypetii żołnierza frontowego. Ten niemiecki oficer udowadnia, iż na polu bitwy „ostatniej prawdziwej wojny”[3] możliwy był nie tylko heroiczny – w najlepszym tego słowa znaczeniu – czyn, ale i wiążące się z nim doświadczenie inicjacyjne[4].
Doświadczenie inicjacyjne zdobyte na polu bitwy – coś, co z trudem mieści się w głowach tradycjonalistycznych „scholastyków” – opisywane, wręcz propagowane, było przez Juliusa Evolę jako jedna z możliwości oferowanych przez „ścieżkę akcji”. Zanim zajmiemy się kilkoma, interesującymi z tej perspektywy, fragmentami wspomnień Jüngera, przypomnijmy pokrótce, jak tą kwestię rozumiał sam Baron. Z czysto praktycznego punktu widzenia, możliwości oferowane przez heroiczne „uniesienie” przyrównać można – według niego – do możliwości oferowanych przez „impuls” mistyczny, orgiastyczną ekstazę czy „umartwienie” hermetycznej ascezy, „tylko wtedy jednak, gdy pierwiastek marsowy, poprzez eliminację ziemskich, wodnych i zapalnych nieczystości, przygotowany został do tego stopnia, że bliski jest jakości Złota lub Słońca i gdy ów impuls jest tak intensywny, że wykroczyć może poza więzy twardego męstwa, jak i poza osobiste ograniczenie.”[5] Rozjaśnijmy nieco ten hermetyczny język – „pierwiastek marsowy” lub „żelazny” jest pierwiastkiem męskim, ograniczonym w przeciwieństwie do czystego „Złota” przez powiązane z ziemią ciało; „ziemskie, wodne i zapalne nieczystości” są ograniczeniami warunkującymi ludzką kondycję, brudnym ogniem pożądania i awersji; „Złoto lub Słońce” jest nieograniczonym boskim pierwiastkiem, czystym ogniem nadającym chaosowi formę; „wykroczenie poza więzy twardego męstwa i poza osobiste ograniczenie” jest zaś o tyle istotne, że odróżnia przemianę duchową od zwykłej i nie tak rzadkiej, bezmyślnej brawury będącej nie tyle oznaką przekroczenia ludzkiej kondycji, ile zbliżenia się do kondycji zwierzęcia; Evola podaje tu następujący, pochodzący ze wschodniej tradycji, przykład: dwie istoty nie czują lęku przed błyskawicą – ten, kto przezwyciężył „manię” (odpowiadającą powyższym ograniczeniom) oraz słoń – w pierwszym przypadku strach nie jest odczuwany ponieważ podmiot nie posiada „ego”, w drugim zaś „ego” jest niezwykle silne – „nie mówimy tu więc o rozwoju niemal zwierzęcej siły i odwagi, lecz o nieuchwytności”[6]. Mamy tu do czynienia z „oderwaniem” (odpowiednikiem Eckhartowskiego „abgeschiedenheit”), pobudzeniem i wzmocnieniem ponadosobowego pierwiastka oraz kulminacją w momencie kryzysu, przełomu, „heroicznego uniesienia”: „gwałtowne przejście od zwykłej świadomości do owej siły … wywołuje w konsekwencji niszczący kryzys, tak jak piorun w następstwie zbyt wielkiego napięcia potencjałów; … następuje swego rodzaju aktywne doświadczenie śmierci”[7].
Przyjrzyjmy się teraz pierwszemu z wybranych fragmentów wspomnień Jüngera, związanemu z marcową ofensywą roku 1918: „Niesamowita koncentracja sił w godzinie losu, gdy toczono bój o odległą przyszłość, i erupcja, która nastąpiła tak niespodziewanie, tak gwałtownie, zaprowadziła mnie po raz pierwszy w głębiny obszarów nadosobowych. Różniło się to od wszystkiego, co dotychczas przeżyłem; było to wtajemniczenie, nie tylko otwierające płomieniste izby grozy, ale także przez nie wiodące.”[8] Autor tych słów, prowadzący od dobrych kilku lat „spotęgowane życie na krawędzi otchłani”[9], niewątpliwie obdarzony owym „pierwiastkiem marsowym”, jeszcze przed rozpoczęciem bitwy przeżywa załamanie – w wyniku wybuchu granatu w jednej chwili ginie ponad dwudziestu towarzyszy broni, on sam zaś po raz kolejny ociera się o śmierć. Już to preludium wprawia go w „poczucie absolutnej obojętności.”[10] Potężne uderzenie artyleryjskie, związany ze świadomością chwili „osobliwy, przegrzany najwyższym napięciem, nastrój” powodować miał, iż „każdy czuł zanik tego, co indywidualne i że opuszcza go lęk”. Niemiecki oficer ruszył do natarcia uskrzydlony „przepotężną żądzą zabijania”; „niesamowita wola zniszczenia ciążąca nad polem bitwy zagęściła się w mózgach i zanurzyła je w czerwone opary”, stan ten wzmagało zaś upojenie alkoholowe. Zgodnie ze słowami Evoli, w momencie, gdy napięcie przybiera punkt krytyczny ludzka kondycja ulec może dezintegracji niczym „przewody, przez które przepływa zbyt silny prąd - gdy w ich wnętrzu rozbłyśnie moc przekraczająca ich formę, siła nieskończenie większa od tej, którą mogłyby one kiedykolwiek samodzielnie posiadać”[11] Doznanie niszczycielskiej siły żywiołów, przejście przez „płomieniste izby grozy”, prowokuje u Jüngera, niczym u mitycznego wojownika Ardżuny, „oddzielenie” i „wtajemniczenie”.
Efektem tego typu przełomowych doświadczeń jest najczęściej, jak pisze Evola, „regres jednostki do płaszczyzny prymitywnych instynktów, ‘odruchów’ i reakcji zachowujących niewiele ludzkiego z racji bycia nie ponad, lecz poniżej człowieka”[12]. Sam kryzys nie warunkuje więc możliwości jego pozytywnego, związanego z transfiguracją osobowości, przezwyciężenia. Podobnie inne, gwałtowne, metody inicjacyjne, takie jak wspomniana wyżej orgiastyczna ekstaza, upojenie alkoholowe i narkotyczne, skrajny fizyczny ból, wymagać mają uprzedniej obecności w człowieku „specjalnego przywileju, swego rodzaju naturalnej ‘godności’, lub uprzedniej inicjacji”[13] pobudzającej ów „ponadosobowy” pierwiastek.
Doświadczeniu „głębiny obszarów nadosobowych” odpowiada inny fragment wspomnień, w którym Jünger, idący do swego ostatniego szturmu, doznaje „bardzo nieosobowego poczucia, jakbym sam siebie obserwował przez lunetę. Po raz pierwszy w tej wojnie zdolny byłem usłyszeć syk małych pocisków, jakby ze świstem omijały jakiś przedmiot. Kraina była przezroczysta jak szkło”[14]. „Oderwana” świadomość znajduje się tu na wyższym poziomie, zaś klarowność percepcji przyrównana być może do otrzeźwienia, wyjścia z sennego odurzenia. Stan podobny do powyższego odnajdujemy już w początkowych etapach „suchej ścieżki”, w której dyscyplina apercepcji wzmóc ma „oderwanie”, umożliwiając „wyizolowanie wolnego, wiecznego, absolutnego pierwiastka z wszelkich innych elementów życia i świadomości”[15]. Nawiązując do doświadczenia „obserwowania siebie przez lunetę” przywołać można tradycyjną, ezoteryczną mądrość, wyrażoną w najprostszy sposób słowami: „Prawdziwą Jaźnią nie jest jaźń, która widzi, lecz Jaźń widząca ową jaźń”[16]. Konsekwentna izolacja ponadosobowego pierwiastka jest, jak poucza Evola, celem dalszych praktyk; spróbujmy w cytowanym niżej fragmencie doszukać się ich znajomości u Jüngera: „Nasze zajęcie [łowienie ryb] powoduje, że często przy skałach nabrzeżnych oglądam dno. A przy tym optyka jest tu bardzo osobliwa. Początkowo spojrzenie błąka się w całkowitej próżni, póki nie schwyta jakiegoś szczegółu na podobieństwo skrawka tkaniny. W chwili gdy uda mu się go wyraźnie dostrzec, dołącza się do tego raptownie cały obraz dna; uobecnia się jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Ta procedura ulegnie uproszczeniu, gdy do wody wrzucimy jasny przedmiot i będziemy wodzić za nim oczyma. Sycylijscy rybacy używają do tego lanterny, białej kości tuńczyka, którą na nitce opuszczają w głąb. Ten rodzaj patrzenia podobny jest do duchowego oglądu (Schau) zarówno w sensie odbicia obrazu w jego najsubtelniejszych elementach, jak i współudziale obcego przedmiotu. Do tej sfery należy cynowe naczynie Jakuba Böhmego”[17] Wystarczy pobieżna, teoretyczna znajomość praktyk inicjacyjnych, by rozpoznać w owym opisie analogię metod „magicznego lustra”[18] lub kasiny[19], w których, upraszczając, „wodzenie oczyma za przedmiotem” ułatwia skupienie i „dostrzeżenie dna”; przy „współudziale obcego przedmiotu” dokonuje się tu „duchowego oglądu”, czego najlepszym przykładem jest wspomniany przypadek Jakuba Böhmego i „objawienie”, którego doświadczył podczas patrzenia na cynowe naczynie.
Wróćmy jednak do doświadczenia wojennego. Jünger, doznający podczas szturmu owego „nieosobowego poczucia”, wzmacnianego dodatkowo, jak można podejrzewać, przez osłabienie wywołane chorobą,[20] staje w końcu twarzą w twarz ze swym losem i postrzelony w pierś pada na ziemię: „Odebrałem zmysłami trafienie, gdy pocisk wtargnął w ciało … Gdy ciężko uderzyłem o dno rowu, byłem przekonany, że już nieodwołalnie przyszedł kres. Osobliwe jednak, że jest to jedna z bardzo niewielu chwil, o których mogę powiedzieć, że były naprawdę szczęśliwe. Pojąłem w niej, jakby oświecony błyskawicą, własne życie w jego najwewnętrzniejszej formie.”[21] Kolejny kryzys, będący doświadczeniem na pograniczu śmierci, przywołuje na myśl analogiczne, jednak świadomie wykorzystywane metody inicjacyjne, w których jednym z wykorzystywanych środków jest skrajny, fizyczny ból. Stawienie czoła cierpieniu, oderwanie i uciszenie wzmacniać mają „złoty pierwiastek absolutnej władzy”[22], obwarowywać „punkt dowodzenia”, o którym Jünger, odwołując się do antycznego heroizmu, pisze następująco: „Odcięcie od sfery, w której władanie bólu jest nieograniczone przejawia się w tym, że człowiek tę sferę, za której przyczyną uczestniczy w bólu, to znaczy swoje ciało, potrafi traktować jako przedmiot. Postępowanie to zresztą zakłada istnienie w człowieku punktu dowodzenia, dzięki któremu ciało można traktować jako forpocztę, kierowaną jakby z dużej odległości do walki i w walce tej poświęcaną”[23]. Zestawiając ze sobą podejścia, jakie wobec bólu mają z jednej strony „świat heroiczny i świat kultu”, z drugiej zaś współczesny „świat sentymentalny” Jünger w klarowny sposób wskazuje na swą przynależność oraz rolę, jaką w jego własnym doświadczeniu miał wojenny heroizm: „Niczego innego bowiem nie oznacza dyscyplina, już to kapłańsko-ascetyczna, mająca na celu umartwienie, już to wojenno-heroiczna, zmierzająca do zahartowania człowieka. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku chodzi o zdobycie pełnej władzy nad życiem, aby w każdej chwili mogło się ono stać narzędziem w służbie wyższego ładu.” Wspominaliśmy już wyżej, iż tego typu doświadczenie, które przyrównać można do doświadczenia inicjacyjnego, wymaga – jak pouczają praktycy – odpowiedniego podłoża, „specjalnego przywileju” oraz „istot szlachetnego rodzaju”[24]. Ów arystokratyczny charakter potwierdzają słowa Jüngera: „W żaden sposób nie można sztucznie stworzyć w człowieku takiego ‘punktu dowodzenia’, dla którego atak bólu miałby znaczenie czysto taktyczne. W szczególności nie wystarczy wysiłek woli, albowiem chodzi tu o wyższość czysto egzystencjalną. Nie można więc sztucznie wyhodować ‘światopoglądu heroicznego’, ani też proklamować go z katedr, albowiem światopogląd ten dany jest wprawdzie bohaterowi na mocy urodzenia, jednakże przez sposób, w jaki pojmuje go masa, spada on z konieczności do rangi ogólnego pojęcia”[25]. Na potwierdzenie tych słów przywołać można wymowne, hermetyczne powiedzenie: „Aby otrzymać złoto, trzeba uprzednio je posiadać”.
Śladem nie bez znaczenia dla zrozumienia głębokiego sensu doświadczenia Jüngera są jego powojenne zainteresowania – studia „dzieł traktujących o magii”[26], w tym wspomnianego już Jakuba Böhmego, Anioła Ślązaka, Paracelsusa i innych, eksperymenty narkotyczne, a przede wszystkim opublikowane przemyślenia, wskazujące na zwrócenie ku transcendencji oraz głębokie pragnienie obdarcia tajemnicy życia z okrywających ją zasłon. „Gdy świat chwieje się w posadach, powstają rysy, dzięki którym poznajemy tajniki architektury zazwyczaj nam niedostępne”[27] – pisze Jünger w „Awanturniczym Sercu”, dając tym samym najlepsze wytłumaczenie własnej prowokacji owego zachwiania; w innym miejscu: „Powiada się, że w centrum cyklonów panuje ponoć doskonała cisza. Podobno rzeczy można tam dostrzec w większej wyrazistości, świetlistości i ostrości. W takich punktach otwierają się oczom niedozwolone widoki, gdyż przerysowana rzeczywistość podobna jest do lustra, w którym demaskuje się także złuda”[28].
W interesującym opisie – niewątpliwie osobistego – doświadczenia z pogranicza śmierci, doszukiwać się można źródeł charakterystycznej dla twórczości Jüngera, powojennej „miłości życia” – od tegoż jednocześnie oderwanej, „bycia w świecie niezwiązanego ze światem”: „W momencie, gdy chłodzimy zmarłemu czoło, przebywa on już w niezmierzonej dali – bawi w krainach, które się odsłaniają, gdy duch przekroczy płomienistą kurtynę bólu. Czas i przestrzeń ponownie się kurczą, dwa liścienie, między którymi rozkwita życie, a w tym zanikaniu przesłanek wewnętrzne oko wykształca nowy rodzaj poglądowości. Tak więc życie jawi mu się obdarzone nowym sensem, odleglej i wyraźniej niż zazwyczaj. Można je ogarnąć spojrzeniem jak krainę na mapie, a jego wieloletni bieg jawi się w swym jądrze jak linie dłoni … Człowiek uczy się nowego rodzaju miłości życia – bez instynktu samozachowawczego, a jego myśli zyskują suwerenność, gdyż nie ma w nich strachu mącącego i obciążającego wszystkie pojęcia”[29]; trudno o lepszy komentarz do tych słów niż przywołanie obrazu Jüngera, przyglądającego się podczas nalotu wrogich bombowców krystalizującej w kieliszku poziomce – „owocowi ziemi, a zarazem transcendencji”[30]. W innym miejscu czytamy, iż „po drugiej stronie trwa jasne, głębokie i pełne ładu pojmowanie życia, a także porządkowanie go wedle duchowych pokrewieństw. Tu jednostka będzie w stanie rzeczywiście osiągnąć wyjątkowy stopień iluminacji, dzięki któremu samą siebie dostrzeże z oddali”[31].
Jak głęboko sięgało opisywane doświadczenie Jüngera? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie, z rozmysłem więc używamy tutaj określenia „doświadczenie inicjacyjne”, nie zaś „inicjacja”, kierując się podobieństwem tegoż z opisami doświadczeń samych inicjowanych. Celem powyższego, dalekiego od wyczerpania tematu, wyboru jest uwidocznienie rzadko uświadamianej nici przeplatającej prace Jüngera, nie będące jedynie wynikiem mętnego filozofowania i teoretycznej spekulacji (do czego to często usiłuje się sprowadzić przede wszystkim jego alegoryczny, „senny” dorobek), ale również żywego doświadczenia, którego, jak mówi tradycja, nie sposób wyrazić słowami; jak w wymowny sposób pisze sam autor, „niewypowiedziane hańbi się w mowie ulegając pokusie komunikatywności, podobne jest wówczas do złota, które należy mieszać z miedzią, by można je było puścić w obieg”. Malownicze opisy zawarte w jego dziełach nabierają w tym świetle nierzadko zaskakującej głębi, a przed uważnym czytelnikiem wyłonić się mogą „nie tyle obrazy, ile esencje ich treści”[32]. Oto rzecz dla dzisiejszych, zniewieściałych „intelektualistów” niespotykana: twardy szturmowiec może być jednocześnie arystokratą ducha, łączącym – być może nie w pełni świadomie, lecz za sprawą samej swej natury – doświadczenie wojenne z wewnętrznym przeobrażeniem. I choć osoby takie jak Jünger to pośród mas wyjątek, „mały ogród daje większe żniwo niż niezmierzona pustynia”[33].
[1] J. Evola, Wielka i mała święta wojna, http://www.tradycjonalizm.net/juliusevola/swietawojna.htm
[2] Tamże.
[3] Bruderszaft ze śmiercią, „Literatura na świecie”, nr 9, Warszawa 1986, s.254; Postępująca technicyzacja wojny w żaden sposób nie umniejsza, rzecz jasna, „prawdziwości” doświadczeń takich osób jak choćby Leon Degrelle, by wymienić najbardziej charakterystyczny przykład.
[4] Podkreślić musimy „nieregularność” wykorzystanego określenia.
[5] J. Evola, The Hermetic Tradition, Rochester, Vt 1995, s. 141.
[6] J. Evola, The Doctrine of Awakening, Rochester, Vt 1996, s.117.
[7] J. Evola, Aryjska doktryna walki i zwycięstwa, http://www.tradycjonalizm.net/juliusevola/aryjskad.htm
[8] E. Jünger, W stalowych burzach, Warszawa 1999, s. 232.
[9] Tamże, s. 236.
[10] Tamże, s. 205.
[11] J. Evola, Wielka i mała święta wojna.
[12] Tamże.
[13] J. Evola, The Hermetic Tradition, s. 116.
[14] E. Jünger, W stalowych burzach, s. 255.
[15] The Path of Realization According to Buddha, w: J. Evola i in., Introduction to Magic, Rochester, Vt 2001, s. 174.
[16] Por. A. K. Coomaraswamy, Windows of the Soul, w: What is Civilisation?, Great Barrington 1989.
[17] E. Jünger, Awanturnicze serce. Figury i capriccia, Warszawa 1999, s.225.
[18] Abraxas, The Hermetic Caduceus and the Mirror, w: J. Evola i in., Introduction to Magic, s. 72. Por. Inicjacja we współczesnym świecie, http://www.tradycjonalizm.net/juliusevola/inicjacja.htm
[19] J. Evola, The Doctrine of Awakening, s. 166.
[20] Por. E. Jünger, Awanturnicze serce, s. 132: „...najczęściej dopiero wówczas stajemy twarzą w twarz z prawdziwymi rozstrzygnięciami, gdy siły żywotne zaczynają wygasać.”
[21] E. Jünger, W stalowych burzach, s. 255.
[22] Abraxas, The Second Preparation of the Hermetic Caduceus, w: J. Evola i in., Introduction to Magic, s. 162.
[23] E. Jünger, Na tropach bólu, „Literatura na świecie”, nr 9, s.194.
[24] J. Evola, The Doctrine of Awakening, s. 73.
[25] E. Jünger, Na tropach bólu, s.194.
[26] E. Jünger, Awanturnicze serce, s. 209.
[27] Tamże, s. 108.
[28] Tamże, s. 106.
[29] Tamże, s. 142.
[30] Bruderszaft ze śmiercią, s.253. Przywołać można tutaj również przypadek brzemiennego w skutki, wiedeńskiego spaceru Evoli.
[31] E. Jünger, Awanturnicze serce, s. 148.
[32] Tamże, s. 142.
[33] Tamże, s. 72.