Pod znakiem pióra i miecza (cz. II)
Yukio Mishimy droga do chwały
Marek Rostkowski
Budzący się u Mishimy – jak to niektórzy określają – nacjonalizm znalazł swoje odzwierciedlenie również w jego życiu pozaliterackim, choć wyrażał się także i poprzez literaturę, jako że nasz bohater nadal nie rezygnował z pisania. W grudniu 1966 roku Yukio Mishima zostaje przedstawiony dwóm mężczyznom określającym się jako „neonacjonaliści”. Powołali oni do życia czasopismo „Kontrowersja” i zaprosili do współpracy tego jednego z najpopularniejszych pisarzy japońskich. Ów przystał na propozycję i już w styczniu kolejnego roku znalazł się na łamach tegoż pisma. Wówczas to opublikował – niezwykle istotny z punktu widzenia zrozumienia pobudek nim kierujących – artykuł Noworoczny dylemat, w którym dał wyraz swoim rozterkom odnośnie nieuchronnej w jego oczach konieczności wyboru pomiędzy porzuceniem pisania1 a ucieleśnieniem ideału bohatera czyli między piórem a mieczem. Idea heroizmu jawiła mu się wtedy jako znajdująca się na przeciwnym biegunie wobec literatury. Z kolei pełnym, ostatecznym ucieleśnieniem heroizmu była w jego oczach bohaterska śmierć za młodu. Choć Yukio Mishima jako człowiek 42–letni nie należał już do grona młodzieży, to jednak uznał, że nie jest jeszcze dla niego za późno, że jest jeszcze w stanie osiągnąć ten ideał, tj. zgodnie z grecką formułą, zostać wybrańcem bogów.
Ostatecznie jednak udało mu się połączyć ze sobą owe dwa bieguny w taki sposób, aby nie były wobec siebie przeciwstawne. Więcej nawet, doszedł do wniosku, że możliwe jest ich zjednoczenie. Uznał tedy, że dylemat, o którym pisał na początku 1967 roku, wcale nie musi być dylematem, jako że pióro i miecz mogą ze sobą współgrać. Miał on kiedyś stwierdzić, że celem jego życia jest osiągnięcie wszystkich znamion wojownika oraz wskrzeszenie tradycji samurajów i Bushido. Odwoływał się przy tym do czasów feudalnych, kiedy to samurajowie stosowali starożytną praktykę Bunburyodo, tj. dualistyczną drogę literatury (Bun) i miecza (Bu). To doktryna stosowana przez rządy Tokugawy w ciągu 200 lat pokoju. Po latach przyznał, iż ów nacisk na „połączoną drogę uczonego i wojownika” w dużej mierze zawdzięcza lekturze Hagakure2. Oba aspekty miały być traktowane w równych proporcjach. I tak głównym zadaniem spod znaku pióra uczynił napisanie monumentalnej powieści, zaś spod znaku miecza ujawniała się „piękna śmierć jako człowiek walczący”.
Powieść zatem została rozpoczęta i sukcesywnie kontynuowana. Jeśli zaś chodzi o drugą płaszczyznę, to jeszcze w 1967 roku Mishima rozpoczął poszukiwania odpowiednich ludzi jako potencjalnych członków jego małej, prywatnej armii. W międzyczasie sam zgłosił chęć odbycia przeszkolenia w Jieitai, tj. Japońskich Siłach Samoobrony. W jego trakcie przez kilka tygodni dzielnie dotrzymywał kroku dużo młodszym od siebie kolegom.
Poszukiwania rekrutów do swojej armii koncentrował głównie na dwóch grupach: jednej studenckiej, z tokijskiego uniwersytetu Waseda, a drugiej skupionej wokół wspomnianego czasopisma „Kontrowersja”, do wsparcia którego został zaproszony pod koniec 1966 roku. Ponieważ sygnały na jego inicjatywę wychodzące z pierwszej grupy nie były zbyt pomyślne, zwrócił się ku tej ostatniej. Ojciec Mishimy opowiadał o spotkaniu kilkunastu osób, które miało odbyć się w redakcji czasopisma. W pewnym momencie jego syn napisał na kartce papieru: „Przysięgamy zatem być fundamentem Kokoku Nippon [Imperialnej Japonii]”3, po czym naciął skórę na jednym ze swoich palców upuszczając z niego krew do filiżanki oraz poprosił o to samo wszystkich pozostałych. Następnie sentencja przysięgi została podpisana zebraną od wszystkich, zmieszaną krwią. Na końcu zaś, po dorzuceniu niewielkiej ilości soli do zawartości filiżanki, na przypieczętowanie aktu wszyscy upili cząstkę mikstury. Taka to ponoć miała być geneza armii Mishimy.
Wiosną 1968 roku zorganizowano dla przybyłych rekrutów pierwszy trening w obozie Fuji Jieitai. Kapitanem był młody, 21–letni student Morita, który zaprzyjaźnił się ze swoim sensei i jednocześnie naczelnym dowódcą 23–osobowego oddziału, którym był oczywiście sam Yukio Mishima. Grupa jadła i spała wraz ze stacjonującymi tam żołnierzami, ale szkoliła się już osobno. Następne szkolenie kolejnej grupy odbyło się w lipcu. Docelowo armia miała liczyć stu żołnierzy.
Formalne utworzenie prywatnego wojska japońskiego pisarza nastąpiło jesienią roku 1968. Jako nazwę przyjęto zaproponowaną przez samego dowódcę nazwę Tatenokai czyli „Stowarzyszenie Tarczy”. Skodyfikowano także jego trzy zasady: I. Komunizm jest niekompatybilny z japońską tradycją, kulturą i historią oraz sprzeciwia się systemowi cesarza; II. Cesarz jest głównym symbolem naszej historycznej i kulturowej społeczności a także rasowej tożsamości; III. Użycie przemocy jest usprawiedliwione w razie zagrożenia komunizmem.
Później Mishima pisał o Tatenokai jako o najmniejszej i najbardziej duchowej armii na świecie. Miała to być armia „czuwająca”, która pojawi się na arenie wydarzeń, gdy nadejdzie odpowiedni moment, przy czym ten może nie nastąpić nigdy. Tymczasem miała ona pozostać spokojna, nie angażująca się w problemy codzienności. Dwa razy do roku członkowie zbierali się by przejść szkolenie (nowi rekruci) bądź je sobie przypomnieć (starzy członkowie). „Stowarzyszenie Tarczy” posiadało swoje własne umundurowanie oraz flagę przedstawiającą dwa czerwone japońskie hełmy na śnieżnobiałym tle. Należący doń ochotnicy nie pobierali żołdu, a doraźne koszty pokrywał z własnej kieszeni dowódca.
W lutym 1969 roku powstał Manifest kontrrewolucyjny napisany przez Mishimę na prośbę samych żołnierzy w celu podsumowania pozycji zajmowanych przez tą małą armię. Czytamy w nim m. in.: „Uważamy się za ostatnich zachowawców, ostatecznych reprezentantów oraz za esencję japońskiej kultury, historii oraz tradycji (…). Jesteśmy ucieleśnieniem japońskiego piękna”4. Znajdziemy tam również refleksje o kamikaze jako personifikacji historii. Coraz szybciej, coraz śmielej, coraz wyraźniej zatem wyłania się zarys aktu, który miał dopełnić przeznaczenie Yukio Mishimy.
Idea realizacji bohaterskiej śmierci istniała w głowie Japończyka już od początku wcielania w życie pomysłu Tatenokai. Wydaje się zresztą, że temu właśnie służyć miała cała ta inicjatywa. Początkowo jednakże Mishima myślał o poświęceniu swego życia w ramach kirijini, tj. drugiej obok seppuku formy śmierci, którą samuraj mógł wybrać, gdy pojawił się wybór między życiem a śmiercią. Dosłownie kirijini oznacza umrzeć z mieczem w dłoni. Odnosi się to np. do sytuacji, gdy wojownicy w obronie swego pana rzucają się w na przeważającego liczebnie wroga ze świadomością, że ze starcia tego nie ujdą z życiem. Mishima przedstawiał tu hipotetyczny scenariusz wypadków imitujący niejako ten obraz. Mówił m. in. o możliwości wybuchu demonstracji i przemocy wywołanych przez lewicę, których fala byłaby zbyt silna, aby mogła sobie z nią poradzić policja. Wówczas doszłoby do mobilizacji Japońskich Sił Samoobrony. Między kapitulacją sił policyjnych a wezwaniem na pomoc wojska musiałby nastąpić interwał. I tu właśnie pojawiała by się okazja dla „Stowarzyszenia Tarczy”, którego członkowie kolektywnie poświęcając swoje życia rzuciliby się do walki ze zrewoltowanym tłumem w obronie cesarza. Potencjalnym zarzewiem tego scenariusza było zbliżające się odnowienie traktatu z USA, które następowało co 10 lat. Wybuchły wkrótce protest przeciwko premierowi uświadomił jednak Mishimie, że w obliczu świetnie przygotowanej policji japońskiej, która poradziła sobie z nim bez żadnych problemów, mobilizacja armii najprawdopodobniej nie doszłaby do skutku.
Ostatecznie idea kirijini zostaje tedy porzucona, a wybór pozostaje oczywisty – tylko seppuku było drogą do realizacji zamierzeń Mishimy. Przygotowania do tego aktu rozpoczął na wiele miesięcy wstecz. Intencjonalnie żegnał się ze swoimi niczego nie podejrzewającymi przyjaciółmi i współpracownikami, powoli zamykał wszystkie swoje sprawy na tym świecie i konsekwentnie zmierzał do celu.
W swoje przedsięwzięcie wtajemniczył jeszcze czterech żołnierzy ze swojej armii, wśród których znalazł się zaufany Morita. Zgodnie z planem on i jego sensei miał dokonać rytualnego samobójstwa, zaś reszta miała pozostać przy życiu by dać świadectwo wydarzeń.
Jeszcze na początku listopada 1970 roku Yukio Mishima zorganizował retrospektywną wystawę fotograficzną opowiadającą czy raczej przedstawiającą wszystkie koleje jego życia. 14 dnia tego samego miesiąca spotkał się ze wszystkimi uczestnikami przygotowywanych wydarzeń, gdzie uzyskał aprobatę dla swojego manifestu. Pisał w nim o miłości do Jieitai jako depozytariuszki prawdziwej Japonii, wyrażał gorzkie słowa o współczesnym stanie jego ojczyzny oraz dawał wyraz swojemu pragnieniu przywrócenia jej dawnej formy. Pisał tam: „za kilka minut pokażemy wam gdzie odnaleźć wyższą wartość. To nie liberalizm czy demokracja. To Japonia. Kraj historii i tradycji, które kochamy. Japonia”. Tekst ten miał posłużyć jako zarys przemówienia, które to Mishima miał wkrótce wygłosić do żołnierzy Japońskich Sił Samoobrony.
Rankiem 25 listopada 1970 roku Yukio Mishima złożywszy w kopertach przeznaczonych dla umówionych wcześniej ludzi rozmaite materiały, wśród których znalazła się m. in. ostatnia partia Płodnego morza5, zszedł do czekającego już nań przed jego domem auta. Wraz ze znajdującymi się tam pozostałymi aktorami tamtych wydarzeń udał się do siedziby Jieitai. Wszyscy czterej ubrani w mundury Tatenokai – Mishima dodatkowo z przypiętym do pasa XVII–wiecznym mieczem samurajskim – pomaszerowali na spotkanie z dowódcą garnizonu – generałem Mashitą. Po krótkiej konwersacji goście związali generała biorąc go jako zakładnika. Wkrótce po tym Yukio Mishima z zawiązaną na czole przepaską ze wschodzącym słońcem wyszedł z jego biura na balkon wychodzący na plac apelowy, na którym zebrani zostali żołnierze Japońskich Sił Samoobrony. Tam rozpoczął swoją przemowę o krytycznym stanie Japonii wzywając jednocześnie do powstania i przywrócenia jej dawnej chwały. Jednak jego desperackie wołanie wydawało się niknąć w pustce braku zainteresowania żołnierzy. Co więcej nad jego głową krążyły śmigłowce skutecznie zagłuszające jego słowa. Helikoptery te, o ironio, okazały się należeć do sił policji wezwanych najwidoczniej na odsiecz armii… W tej sytuacji zdesperowany Mishima przerwał mowę i powrócił do gabinetu. Przemówienie zamiast przewidzianych 30 minut trwało zaledwie 7. Teraz miał dokonać się ostateczny akt całego dramatu. Chłodne ostrze krótkiego miecza przebiło ciało Japończyka. Ból musiał być tak ogromny, że nie zdołał on już, jak zamierzał, naszkicować krwią na przygotowanym wcześniej papierze ideogramu słowa „miecz”. Gdy ręka przeciągnęła utkwiony w brzuchu krótki miecz od jednego boku do drugiego, stojący za nim towarzysz zamachnął się zabytkowym mieczem Mishimy i oddzielił jego głowę od tułowia. Następnie tego samego aktu dokonał Morita. Później reszta spiskowców została ujęta i ostatecznie doprowadzona na salę sądową. Ich proces trwał od marca 1971 roku do kwietnia roku 1972 i każdy ze studentów został w jego efekcie skazany na 4 lata pozbawienia wolności. Prywatny rytuał pogrzebowy Mishimy, po uprzedniej kremacji, odbył się w grudniu 1970 roku, zaś w następnym miesiącu, w tokijskiej świątyni Tsukiji Honganji miał miejsce pogrzeb publiczny, na którym zgromadziła się rekordowa – jeśli chodzi o tego rodzaju wydarzenia w Japonii – ilość ponad 10000 osób.
Yukio Mishima szczęśliwie zatem dotarł do kresu swojej wędrówki do chwały. Z otwartą przyłbicą wyszedł na spotkanie śmierci. Śmierć zresztą zdawała się wywierać znaczące piętno na jego życie od najmłodszych lat. Już od dziecka bowiem nią się fascynował. Czytając wszelkie bajki, swoją sympatię zawsze kierował ku książętom, zwłaszcza tym, którzy byli mordowani bądź skazywani na śmierć. Dryfując zaś w świecie swojej wyobraźni z przyjemnością wizualizował siebie jako mordowanego bądź umierającego na polu bitwy. Mówił wręcz o niewysłowionej radości z faktu bycia postrzelonym bądź znajdowania się w obliczu śmierci. W swoich Wyznaniach maski pisał: „Drżałem wręcz z osobliwego zachwytu na myśl o swojej własnej śmierci”6. Mówi się wręcz niekiedy o erotycznej fascynacji śmiercią obecnej na kartach książek pisarza. Jeszcze jako nastolatek przyjął założenie, że umrze w młodym wieku, zaś na początku studiów napisał nawet, że to w śmierci odnalazł prawdziwy cel swojego życia.
Ponieważ zasadniczym punktem ciężkości aktywności Japończyka pozostawała literatura, którą wszak trudno uznać za machinę śmierci, musiał pojawić się pewien dysonans. I rzeczywiście, jak już wspomnieliśmy wcześniej, pojawił się taki w formie dwóch wewnętrznych tendencji, tj. pisania oraz czegoś niezwiązanego ze słowami. Z jednej strony drogi pióra i miecza wydawały mu się niekompatybilne i stąd wniosek o konieczności wyboru jednej z nich przy jednoczesnym porzuceniu drugiej; z drugiej strony ów „romantyczny impuls ku śmierci” – jak go określił w Słońcu i Stali – pozostawał nieurzeczywistniony ze względu na jego brak fizycznych doń zdolności. Przepajało go poczucie fizycznego nieprzygotowania do wczesnej śmierci. Uznał tedy, że potrzebuje ściśle klasycznego ciała jako narzędzia śmierci. „Potężna, tragiczna postura oraz mięśnie niczym w rzeźbach były nieodzowne w romantycznie szlachetnej śmierci”7 pisał pod koniec życia. Nie dziwi więc fakt, że Mishima w pewnym momencie rozpoczął intensywne treningi na siłowni pracując nad swoim ciałem. Później i to przestało mu wystarczać. Próbował tedy swych sił w boksie, co nie trwało długo, następnie zaczął zgłębiać tajniki kendō. Doskonalenie sztuki walki z użyciem miecza stanowiło dla niego pójście o krok dalej wobec kształtowania muskularnej sylwetki.
Ostatecznie jednakże Japończyk doszedł do wniosku, jak już zasugerowaliśmy, że drogi pióra i miecza można pogodzić. Nie dodaliśmy jednak, że ich8 zjednoczenie mogło się jego zdaniem dokonać tylko w jednym punkcie. A tym punktem była śmierć. Jednego dnia dopełnił swojego życia jako pisarz i jako wojownik. Oddał wydawcy finałową część swojej ostatniej powieści, nad którą pracował kilka lat, a dwie godziny później już nie żył ginąc starożytną formą śmierci.
Yukio Mishima odszedł zatem śmiercią szlachetną. W naszym kręgu kulturowym samobójstwo ma wymiar pejoratywny. Postrzega się ją jako formę dezercji, ucieczki od przytłaczających problemów, kapitulacji wobec piętrzących się trudności życia czy wręcz tchórzostwo. Tymczasem w kraju samurajów wygląda to, a przynajmniej tak było przed nastaniem nowoczesności, zgoła odmiennie. Seppuku stanowiło bowiem zmazanie plamy na honorze czy to powstałej w wyniku klęski w bitwie czy dopuszczenia przez bushi czynu niegodnego. Rytualne samobójstwo samuraja wyrażało ponadto jego duchową siłę, potęgę opanowania, sztukę samokontroli, zwycięstwo nad cierpieniem i pogardę wobec śmierci – słowem było jedną z najwyższych emanacji panowania nad sobą gloryfikowanego we wszystkich systemach sakralnych. Akt dokonany przez Yukio Mishimę odbił się więc szerokim echem nie tylko w Japonii, ale i daleko poza jej granicami. Nie przyniósł on jednak efektów, których by on sobie zapewne życzył.
1. Ściślej rzecz biorąc chodziło tu głównie o rezygnację z napisania swojego głównego, około 1000–stronicowego dzieła Płodne morze.
2. Hagakure to zbiór myśli żyjącego w XIX wieku samuraja Jocho Yamamoto, który po śmierci swego pana, na skutek zakazu stosowania seppuku, wycofał się z życia publicznego osiadając w miejscu odseparowanym od społeczeństwa. Jego refleksje zostały spisane przez innego wojownika – Tsuramoto Tashiro. Ta niewielkich rozmiarów książka mówi o drodze samuraja, którą jest śmierć. Niemniej zawiera również szereg bardziej szczegółowych wytycznych odnośnie rozmaitych aspektów codzienności w życiu japońskiego wojownika. Mishima uznał ja za najważniejszą lekturę swojego życia, do której nieustannie powracał trzymając ją zawsze w pobliżu. Po koniec swojego życia sam spisał garść refleksji na jej temat. Publikacja ta stała się po jego śmierci bestsellerem. Zob. Y. Mishima, On Hagakure. The Samurai Ethic and Modern Japan, Harmondsworth 1986.
3. Inne źródło podaje, iż zgodnie z relacją jednego z sygnatariuszy „dokumentu”, brzmiał on następująco: „W duchu prawdziwych ludzi Yamato przysięgamy powstać z mieczem w dłoni przeciwko każdemu zagrożeniu kulturowej i historycznej ciągłości naszej Ojczyzny”. Zob. J. Nathan, Mishima…, op. cit., s. 225.
4. Ibidem, s. 241.
5. To ostatni głos Mishimy jako pisarza. W sumie oprócz licznych powieści na swoim koncie pisarskim ma on ponad 60 utworów scenicznych, z których wiele zostało wystawionych na scenie (również w Polsce – np. spektakl pt. Mishima składający się z 4 współczesnych adaptacji sztuk no wyreżyserowany w 1994 roku przez Andrzeja Wajdę), a nawet opery, operetki i balety, a także felietony, eseje, recenzje i artykuły.
6. Y. Mishima, Confessions…, op. cit., s. 98.
7. Idem, Sun and Steel, Tokyo–New York–London 2003, s. 28–29. Posunął się nawet do twierdzenia, że tym, co podtrzymuje godność ciała jest znajdujący się w nim element śmierci. Ibidem, s. 42.
8. Co prawda mowa tu o piórze i mieczu, ale dwoistość tą wyrażał Mishima również w postaci ducha i ciała lub intelektu i działania. Zob. Ibidem, s. 92.