Suwerenność - Autorytet - Imperium

Julius Evola

Fundamentem każdego prawdziwego Państwa jest transcendentność jego własnej zasady, mianowicie zasady suwerenności, autorytetu i prawowitości. Ta zasadnicza prawda była różnie wyrażana na przestrzeni historii; jeśli prawda ta nie była uznawana, oznaczałoby to błędne, a przynajmniej wypaczone rozumienie sensu wszystkiego, co przynależy do rzeczywistości politycznej. Wśród różnorodności tych form zawsze odnajdujemy jako "stałą" pojęcie Państwa jako wpływ i przejaw wyższego porządku, który jest urzeczywistniany we władzy. Dlatego każda prawdziwa polityczna jedność ukazuje się jako ucieleśnienie idei i mocy, a zatem odróżnia się od wszelkich postaci naturalistycznych związków czy też "prawa naturalnego", a także od wszelkich społecznych zbiorowości determinowanych przez wyłącznie społeczne, ekonomiczne, biologiczne, utylitarne czy eudajmonistyczne czynniki.

W odniesieniu do poprzednich er można było mówić o świętym charakterze zasady suwerenności i władzy, czyli Państwa. Dla przykładu starożytne rzymskie pojęcie imperium zasadniczo przynależało do domeny sakralnej. To pojęcie, w jego charakterystycznym znaczeniu, nawet zanim określało system terytorialnej, nadnarodowej hegemonii, oznaczało czystą władzę rozkazywania, niemal mistyczną moc i auctoritas wrodzony temu, kto posiadał funkcję i jakość Przywódcy: przywódcy w porządku religijnym i wojowniczym, patrycjuszowskiej rodziny, rodu i przede wszystkim - Państwa, res publica. W rzymskim świecie, który był mocno realistyczny (czy też: właśnie dlatego, że był mocno realistyczny), pojęcie tej władzy, która jest jednocześnie auctoritas, zawsze posiadało charakter jasnej siły z góry o sakralnej mocy, poza zasięgiem rozmaitych    i często fałszywych technik, które warunkowały jej dostęp         w różnych okresach.

Można przeczyć zasadzie suwerenności; ale jeśli ją uznamy, koniecznym jest także rozpoznanie cechującej ją absolutności. Władza, która jest także auctoritas (aeterna auctoritas [wieczny autorytet], jak powiedzieliby Rzymianie) musi koniecznie mieć w sobie rozporządzającą moc czegoś, co przedstawia najwyższą aplikację. Władza i autorytet, które nie są absolutne, nie są prawdziwym autorytetem ani prawdziwą władzą, jak wyraźnie ukazał to de Maistre. Tak jak w porządku przyczyn naturalnych, tak też w dziedzinie polityki niemożliwe jest cofanie się bez końca od jednego stanu do drugiego; cykle muszą mieć swój kres w pewnym miejscu, które charakteryzuje nieuwarunkowanie i nieograniczoność w czynie decydowania. Jest to także miejsce stabilności i spójności, naturalne centrum całego organizmu; jeśli tego brakuje, związek polityczny byłby zaledwie agregacją, formacją niestabilną. Przeciwnie, wyżej wspomniana moc odnosi się do transcendentnego porządku, który sam może ugruntować i legitymizować ją w pojęciach suwerennej, autonomicznej zasady, która jest podstawą każdego prawa, sama nie będąc przedmiotem żadnego prawa. Te dwa aspekty i dwie konieczności wzajemnie warunkują się w rzeczywistości; czyniąc tak wyrażają naturę czystej, politycznej zasady imperium, a także wzór tego, kto jako prawdziwy Przywódca musi ją ucieleśniać i reprezentować.

Prawnicza wizja suwerenności (tak zwane "Państwo prawa", por. Kelsen), nie ważne jaką formę ucieleśnia, odnosi się tylko do caput mortuum, mianowicie do stanu właściwego martwemu organizmowi politycznemu, który trwa w mechaniczny sposób i jest charakteryzowany przez uśpienie lub brak centrum i pierwotnej twórczej mocy. Jeśli porządek, forma triumfująca nad chaosem i nieładem (a zatem prawo) jest istotą Państwa, wszystko to ma wystarczające uzasadnienie i najwyższe usprawiedliwienie tylko w wyżej wspomnianej transcendencji.

A zatem słusznie zostało powiedziane: "princeps a legibus solutes" - mianowicie prawo nie tyczy się tego, kto działa jako Przywódca, tak jak stwierdził Arystoteles co do tych, którzy sami będąc prawem, nie są ograniczeni prawem. W szczególności pozytywna istota zasady suwerenności została prawowicie uznana we władzy podejmowania stanowczych decyzji, w wyjątkowych czy krytycznych sytuacjach, poza obowiązkami i dyskusją, kiedykolwiek istniejące prawo i przepisy zostają zawieszone, lub wymagane jest ich zawieszenie. W takich przypadkach i okolicznościach można doświadczyć na nowo powstawania i manifestacji absolutnej mocy z góry, która choć pozostawała niewidoczna i milcząca w każdym okresie innych czasów, niemniej jednak nie przestanie się uobecniać gdziekolwiek Państwo będzie solidne w swej twórczej zasadzie, lub gdziekolwiek Państwo jest żywym organizmem, nie zaś mechaniczną rzeczą czy zwykłą procedurą.

"Wyjątkowe uprawnienia" i "dyktatura" są środkami konieczności, lub też "pasem ratunkowym" wymaganym w takich okolicznościach, gdy nie następuje oczekiwane przebudzenie centralnej zasady Państwa. W ten sam sposób dyktatura nie jest "rewolucyjnym" zjawiskiem; stanowi prawomocność lecz nie konstytuuje nowej politycznej zasady  i nowego prawa. W najlepszym okresie rzymskiej cywilizacji, dyktatura była dozwolona i pojmowana jako tymczasowe lekarstwo; daleka od zastępowania istniejącego porządku, była jego reintegracją. Powzięta z jakichkolwiek innych względów dyktatura oznacza uzurpację.

Państwo nie jest wyrazicielem "społeczeństwa". Podstawa socjologicznego pozytywizmu, mianowicie "socjalna" czy też "komunalna" wizja Państwa, jest wskaźnikiem regresji i naturalistycznej inwolucji. Sprzeciwia się istocie prawdziwego Państwa, odwracając wszelkie prawidłowe relacje; odbiera wymiarowi politycznemu jego prawidłowy charakter, pierwotną  jakość i godność. A zatem całkowicie zaprzecza się "anagogicznemu" celowi (wznoszącej mocy) Państwa.

Dziedzina polityki jest wyznaczana przez hierarchiczne, heroiczne, idealne, antyhedonistyczne, oraz do pewnego stopnia nawet antyeudajmonistyczne wartości, które oddzielają ją od porządku naturalistycznego i wegetacyjnego życia. Autentyczne polityczne cele są przeważnie autonomiczne (tzn. nie pochodzące od czegoś innego): są powiązane z ideami i zainteresowaniami odmiennymi od tych powiązanych ze spokojnym życiem, czystą ekonomią i fizycznym dobrobytem; dążą do wyższego wymiaru życia i odrębnego rodzaju godności. Ta przeciwstawność dziedzin politycznej i socjalnej jest fundamentalna. Ma walor "kategorii"; im bardziej jest uwydatniona, tym bardziej Państwo jest ożywione metafizycznym napięciem, ukazując solidne struktury i przedstawiając wierny obraz wyższego typu organizmu. W rzeczywistości wyższe funkcje w takim organizmie nie są ekspresją jego biologicznej i wegetatywnej części; poza przypadkami oczywistej degradacji, funkcje te nie są nawet na usługach tej części. Owe nadrzędne funkcje raczej prowadzą działalność, która może ostatecznie postawić się nad życiem fizycznym w celu prowadzenia go ku celom, czynom lub dyscyplinom, których zwykłe fizyczne życie nie może wytłumaczyć lub usprawiedliwić. Wszystko to ma analogiczne zastosowanie odnośnie relacji, które w normalnych warunkach muszą istnieć między porządkiem politycznym, a "społeczeństwem".

Rozróżnienie między dziedziną polityczną, a fizyczną było jasno wyrażone w początkach (tj. tradycyjnej przeszłości). Można je odnaleźć także w różnych prymitywnych społeczeństwach, w których pewne pierwotne treści ukazały się w stopniu tak czystym, że próżno go szukać w płytkich i rozpadających się socjologiach naszych czasów.

Zgodnie ze starym poglądem Państwo wywodzi się od rodziny: ta sama zasada odpowiedzialna za kształtowanie rodziny i rodu, dopełniona i poszerzona, prawdopodobnie dała rzekomo początek Państwu. Czy to się tak przedstawia czy nie, z punktu widzenia logiki wyśledzenie początków Państwa na poziomie naturalistycznym jest możliwe tylko przy popełnieniu błędu już na wstępie: założeniu, że w starożytnych cywilizowanych obszarach, zwłaszcza indoeuropejskich, rodzina była wspólnotą wyłącznie fizycznego rodzaju, i że sfera sakralna razem z wyraziście hierarchicznym ustrojem społecznym, nie odgrywały w niej decydującej roli. Nawet jeśli mamy zdać się na wnioski współczesnych badań, zawdzięczanych materiałom dowodowym zebranym przez Fustel de Coulanges, nie może być żadnych wątpliwości w tej kwestii. Ale jeśli rodzinę rozpatruje się w naturalistycznych pojęciach lub w pojęciach, w których się ona dzisiaj prezentuje, twórcza zasada należycie politycznych społeczności musi być szukana w kontekście, który jest bardzo odmienny od tego typowego dla rodziny: musi być szukana na płaszczyźnie tzw. Männerbunde.

Wśród różnych społeczeństw pierwotnych, jednostka, do pewnego wieku postrzegana jako jedynie doczesna istota, była powierzona rodzinie i macierzyńskiej opiece, gdyż wszystko powiązane z macierzyństwem, fizyczny aspekt egzystencji podlegał matczyno-żeńskiej egidzie. Jednakże, to co zachodziło w pewnym momencie, czy raczej, co mogło zajść, było zmianą natury i stanu. Specjalne obrzędy, znane jako "ryty przejścia", często poprzedzane okresem odosobnienia i izolacji, któremu towarzyszyły surowe próby, zgodnie ze schematem "śmierci i odrodzenia" stwarzały nową istotę, którą można było już traktować jako "mężczyznę". W rzeczywistości, przed tą inicjacją członek grupy, nie ważne w jakim wieku, jak wierzono przynależał do tej samej kategorii, co kobiety, dzieci i zwierzęta. Skoro zaszła przemiana, jednostka zostawała wcielona do Männerbund. W tymże Männerbund cenzus "mężczyzny" miał jednocześnie wtajemniczające (tj. sakralne) i wojownicze znaczenie, które dzierżyło władzę w grupie społecznej lub klanie. Ów Männerbund  cechował  się  szczególnymi  zadaniami  i obowiązkami, różniąc się od wszystkich innych społeczności do których przynależeli inni członkowie plemienia.

W tym pierwotnym układzie odnajdujemy fundamentalne "kategorie" odróżniające porządek polityczny od "społecznego". Pierwsza z nich jest szczególnym charyzmatem - mianowicie ta odnosząca się do "mężczyzny" w wyższym sensie tego słowa (vir - to wyraz używany w czasach rzymskich), a nie zaledwie pospolitego człowieka: ten stan jest wyznaczany przez duchowy przełom i oderwanie od poziomu naturalistycznego i wegetacyjnego. Jego scaleniem jest moc, prawo rozkazywania przynależące Männerbund. Możemy prawowicie dostrzec w tym jedną ze "stałych" (tj. podstawowych idei), które w rozmaitych zastosowaniach, sformułowaniach i pochodnych są jednostajnie stwierdzane w teorii, czy raczej w metafizyce Państwa obecnej w największych cywilizacjach przeszłości. Postępując z procesami sekularyzacji, racjonalizacji i materializacji, które ostatnimi czasy się coraz bardziej uwydatniają, te pierwotne znaczenia zostały przyćmione i osłabione; a jednak, gdziekolwiek są całkowicie zacierane, nawet pomimo tego, że istnieją w przeniesionej formie, bez inicjacyjnego czy sakralnego tła, tam nie ma już Państwa czy też klasy politycznej w specyficznym, tradycyjnym sensie. W odniesieniu do tego ktoś mógł powiedzieć, że "formacja klasy rządzącej jest boską tajemnicą"; pomimo to w pewnych przypadkach może być "demoniczną tajemnicą" (np. trybuni ludowi; demagogia; komunizm), ale nigdy czymś, co może zostać zdefiniowane jedynie społecznymi, lub co gorsza, ekonomicznymi czynnikami.

Państwo jest pod męską egidą, podczas gdy "społeczeństwo" i co za tym idzie - ludzie, lub demos, są pod egidą żeńską. Ponownie, jest to pierwotna prawda. Macierzyńska dominacja, z której odejmuje się polityczna-męska zasada, była także rozumiana jako dominacja Matki Ziemi i Matek życia oraz płodności, pod czyich mocą i opieką egzystencja jak wierzono rozwijała się w swych fizycznych, biologicznych i kolektywno-materialnych aspektach. Powszechnym tłem mitologicznym jest dualizm jasnych i niebiańskich bóstw, które są z jednej strony bogami świata polityki i heroizmu, a z drugiej strony żeńskimi i macierzyńskimi bóstwami naturalistycznej egzystencji, wielbionymi przez plebejską warstwę społeczeństwa. Zatem nawet w starożytnym świecie Rzymu, idea Państwa i Imperium (tzn. świętego autorytetu) była ściśle powiązana z symbolicznym kultem męskich bóstw niebios, światła i wyższego świata        w przeciwieństwie do mrocznych obszarów matczynych i chtonicznych bóstw. Ta sama linia pojęciowa przebiega przez motywy odnajdywane w prymitywnych społeczeństwach (tj. Männerbund) aż po centralny, jasny motyw tradycji państwa Olimpijskiego świata klasycznego i poszczególnych wyższych cywilizacji indoeuropejskich.

Później w historii ta linia prowadzi, jeśli nie do imperium, to do boskiego prawa królów; tam gdzie nie było grup tworzonych mocą obrzędu, były Zakony, arystokracje, klasy polityczne wyznaczane przez dyscypliny i godności, których nie można zredukować do walorów społecznych  czynników ekonomicznych. Wtedy linia została przerwana, a dekadencja idei Państwa - równoległa do degeneracji i zamroczenia czystej zasady suwerenności i autorytetu - skończyła się przewrotem, poprzez który świat demosu i materialistycznych mas pojawił się na politycznym horyzoncie, angażując się w walkę o władzę. Takie jest znaczenie każdej demokracji      w oryginalnym sensie tego słowa, jak również wszelkiego rodzaju "socjalizmu": oba te systemy w ich esencji są anty-Państwowe i przedstawiają degradację i skażenie zasady politycznej. I demokracja i socjalizm ratyfikują przesunięcie    z męskiego na kobiece oraz z duchowego na materialne  i bezładne. Jest to inwolucja, której podstawą lub odpowiednikiem jest inwolucja zachodzącą wewnątrz jednostki, znajdująca wyraz w wewnętrznym triumfie możności i interesów powiązanych z naturalistyczną, ograniczoną i zaledwie witalną częścią istoty ludzkiej. Zgodnie z podobieństwami wskazanymi przez Platona i Arystotelesa, niesprawiedliwość - czyli wypaczenie i zewnętrzne zbiorowe obalenie - zawsze odzwierciedla wewnętrzny przewrót: to, co jest obecne w danym typie ludzkim przeważa w danej cywilizacji.

Dziś istnieją polityczne formy, w których taki spadek poziomu i inwersja są bardzo czytelne i oczywiste; znajdują wyraz w niedwuznacznych pojęciach politycznych i ideologicznych programów partii politycznych. W innych przypadkach jest to mniej zauważalne zjawisko: ze względu na to pomocne okaże się następujące wyjaśnienie.

Wspomniana wcześniej luka między polityczną ideą Państwa, a fizyczną ideą "społeczeństwa" istnieje także w przeciwstawności między Państwem, a narodem. Pojęcia narodu, ojczyzny i ludu, pomimo ich romantycznej i idealistycznej otoczki, zasadniczo przynależą do płaszczyzny naturalistycznej i biologicznej, nie zaś do politycznej; wiodą z powrotem do "macierzyńskiego" i fizycznego wymiaru danej zbiorowości. Gdziekolwiek kładziono nacisk na te koncepty i nadawano im rangę najważniejszego elementu, miało to zawsze rewolucyjne czy nawet polemiczne działanie wobec konceptu Państwa i czystej zasady suwerenności. Przejście od wyrażenia "z łaski Boga" (choć było to przybliżone i stereotypowe, wciąż wyznaczało prawdziwe prawo "z góry") na "z woli narodu" - związane jest tak naprawdę z wyżej wspomnianą inwersją, która nie jest tylko zmianą jednej struktury instytucyjnej na drugą, ale także jednego świata na drugi, oddzielonych nieprzekraczalnym rozziewem.

Zwięzłe historyczne streszczenie wyjaśni regresywną treść mitu narodu. Źródeł tego mitu należy szukać w dewiacji właściwej tym europejskim państwom, które uznając polityczną zasadę czystej, wyższej suwerenności, przyjęły jednak postać "państw narodowych". To zjawisko miało zasadniczo antyarystokratyczne (tj. antyfeudalne), schizmatyczne i antyhierarchiczne działanie wobec europejskiej ekumeny, w tym że odmówiło uznania nadrzędnego autorytetu Świętego Cesarstwa Rzymskiego i nadało absolutnie anarchiczny charakter poszczególnym działom politycznym, którymi rządzili odrębni suwereni. Ci książęta, po tym jak przestali odbierać wsparcie    "z góry", szukali go "z dołu" i realizowali politykę centralizacji, która miała przyczynić się do ich upadku, gdyż mniej lub bardziej bezkształtny i niewyraźny ludzki konglomerat zyskiwał coraz większą przewagę. W ten sposób ukształtowali struktury, które ostatecznie skończyły w rękach "narodu" wpierw rozumianego jako Trzeci Stan, później zaś w rękach "narodu" pojmowanego jako "lud" i masy. Tą zmianę jak dobrze wiadomo przyniosła z sobą Rewolucja Francuska. W Rewolucji Francuskiej "naród" ukazał się w wyłącznie demagogicznej funkcji; od tego czasu nacjonalizm sprzymierzył się z rewolucją, konstytucjonalizmem, liberalizmem i demokracją, stając się symbolem ruchów rewolucyjnych, które od roku  1789 przez 1848 aż po 1918 były odpowiedzialne za obalanie wszystkiego, co pozostało z uprzedniego porządku tradycyjnej Europy. Te "patriotyczne" ideologie były odpowiedzialne za zmianę, w której dany czynnik naturalistyczny (taki jak przynależność do danego pochodzenia i historycznej społeczności) zostaje przemieniony w coś mistycznego i przyjmuje najwyższą wartość; w tym kontekście jednostka ma znaczenie tylko jako citoyen i jako l'enfant de la patrie. Skumulowana jedność obywateli ostatecznie odchodzi od autorytetu, podkopuje lub podporządkowuje sobie każdą zasadę wyższą od siebie (tzn. od "woli ludu"), poczynając od zasady suwerenności.  

Wiemy, jak wysokim poważaniem marksistowska historiografia darzyła socjalny matriarchat; traktowano go jako pierwotny statut społeczny i początkowy stan sprawiedliwości, któremu koniec położyło ustanowienie własności prywatnej i związanych z tym politycznych form. Jednakże regresja z męskości do kobiecości jest równie widoczna we wspomnianych wcześniej rewolucyjnych ideologiach. Wyobrażenie ojczyzny jako Matki, jako Ziemi, której dziećmi jesteśmy my wszyscy i przed którą wszyscy jesteśmy równymi braćmi, wyraźnie przywołuje ów fizyczny, kobieco-macierzyński porządek, od którego "mężczyźni" oddzielają się, aby stworzyć męski i świetlisty porządek Państwa, podczas gdy porządek fizyczny ma per se przedpolityczny charakter. Ponadto to bardzo znaczące, że kraj i naród były przeważnie alegoryzowane przez postaci kobiece, nawet wśród ludów, których ziemie miały nazwy raczej rodzaju nijakiego lub męskiego niż żeńskiego. Sakralny charakter i nietykalność "narodu" i "ludu" są po prostu przeniesieniem cech przypisanych Wielkiej Matce w starożytnych plebejskich ginekokracjach i w społecznościach, które lekceważyły męską i polityczną zasadę imperium. A zatem Bachofen i Steding słusznie sugerowali, że "mężczyzna" utrzymuje w mocy ideę Państwa, podczas gdy natury kobiece, które są duchowo matriarchalne, zamiast tego stoją po stronie "ojczyzny", "narodu" i "ludu". To rzuca ponure światło na naturę wpływów, które były dominujące w politycznej historii Zachodu, poczynając od Rewolucji Francuskiej.

Można zyskać wnikliwsze spojrzenie rozważając ten problem z jeszcze innej perspektywy. Poglądem obranym również przez faszyzm było to, że naród istnieje i posiada świadomość, wolę i wyższą realność tylko na usługach Państwa. Ten pogląd ma konkretne historyczne potwierdzenie, zwłaszcza w odniesieniu do tego, co Vico nazwał "prawem ludów heroicznych" i genezą głównych narodów europejskich. Pomimo, że "ojczyzna" oczywiście oznacza "ziemię ojców", ten termin mógł zyskać to znaczenie tylko bardzo dawno temu, gdyż znane nam historyczne ojczyzny i narody prawie bez wyjątku ustalały się na ziemiach, które nie były tymi pierwotnymi, i w każdym razie na obszarach rozleglejszych niż początkowe. Ich ustalanie zachodziło poprzez podboje oraz skupiające i formujące procesy, które przyjmowały ciągłość władzy, zasady suwerenności i autorytetu, jak również więź grupy mężczyzn łączonych przez tą samą ideę i wierność, dążących do tego samego celu i posłusznym temu samemu wewnętrznemu prawu, odzwierciedlanemu w konkretnym politycznym i społecznym ideale. Taka jest twórcza zasada i podstawa każdego wielkiego narodu. Przeto pojmowany  w naturalistycznych określeniach trzon polityczny odnosi się do narodu w ten sam sposób jak dusza (jak "entelechia") odnosi się do ciała: kształtuje je, jednoczy i sprawia, że uczestniczy w wyższym życiu. W nawiązaniu do tego możemy rzec, że naród istnieje i przezwycięża geograficzne, a nawet etniczne granice gdziekolwiek można odnaleźć powielenie tej samej "wewnętrznej formy", mianowicie konsekrację lub znak nadany przez wyższą polityczną moc i jej przedstawicieli. Dla przykładu, nazywanie starożytnego Rzymu "narodem" we współczesnym sensie tego słowa byłoby absurdem, można by natomiast odnosić się doń jako do "duchowego narodu" lub jako do wspólnoty wyznaczanej przez "Rzymskiego człowieka". To samo, żeby przytoczyć kilka przykładów, ma zastosowanie do tworów Franków i Germanów, jak również do rozpowszechniających islam Arabów. Być może najbardziej znaczącym przykładem jest Państwo Pruskie, które powstało   z Zakonu rycerskiego (klasyczny przykład Männerbund), mianowicie Zakonu Rycerzy Teutońskich, który później dał strukturę i "formę" Rzeszy Niemieckiej.

Tylko wtedy, gdy napięcie spada, różnice ulegają złagodzeniu, a grupa mężczyzn skupionych wokół wyświęconego symbolu suwerenności i autorytetu słabnie i rozpada się; tylko wtedy to, co jest produktem ubocznym i sztucznym tworem (tj. "naród") może oddzielić się i zyskać autonomię, w ten sposób nabierając wyglądu bytu żyjącego wedle własnego prawa. Tym, co się wtedy wyłania jest "naród" jako lud, zbiorowość i masa - mianowicie to, co owo pojęcie w coraz większym stopniu oznaczało od czasu Rewolucji Francuskiej. Kiedy nie dopuszcza się już innej suwerenności niż tej będącej wyrazem i odzwierciedleniem "woli narodu", to prawie tak, jakby stworzenie wyprzedziło swego stwórcę. Z klasy politycznej postrzeganej jako Porządek i Männerbund zachodzi przesunięcie na demagogów i tak zwanych "sług narodu", na demokratyczne klasy rządzące, które mniemają, że "reprezentują" lud i które pozyskują dla siebie rozmaite urzędy i stanowiska władzy schlebiając i manipulując masami. Naturalną i fatalną konsekwencją wyżej wspomnianego regresu jest niekonsekwencja, i przede wszystkim tchórzostwo tych, którzy w naszych czasach tworzą "klasę polityczną". Słusznie zostało powiedziane, że w dawnych czasach nigdy nie było władcy tak absolutnego, że mógłby uciszyć ewentualną opozycję szlachty i duchowieństwa; jednak dziś nikt nie ośmiela się potępiać "ludu", a on odmawia uwierzenia w "naród" lub przynajmniej jest otwarcie oporny. Jednakże nie powstrzymuje to klas rządzących od zwodzenia i wyzyskiwana ludzi, tak jak czynili to ich Ateńscy demagogiczni odpowiednicy i jak w późniejszych czasach kurtyzany postępowały ze zdegenerowanymi   i próżnymi władcami; dzieje się tak ponieważ demos, który jest żeński z natury, nigdy nie będzie miał własnej, wolnej woli. Prawdziwa różnica pomiędzy tamtymi czasami a współczesnością leży w tchórzostwie i służalczej postawie tych, którzy dziś nie mają już moralnej postury mężczyzn czy przedstawicieli wyższej prawowitości i autorytetu z góry. Dostrzegamy najwyżej to, do czego odnosił się Carlyle mówiąc o "świecie służących, którzy pragną być rządzeni przez pseudobohatera", a nie prawdziwego pana; powrócę do tej myśli w rozdziale 4. omawiając fenomen bonapartyzmu.

Działanie poprzez "mity", mianowicie poprzez formuły, którym brakuje jakiejkolwiek obiektywnej prawdy i które odwołują się do podumysłowego wymiaru i namiętności jednostek i mas, jest nieodłącznym odpowiednikiem wyżej wspomnianego klimatu politycznego. W najbardziej charakterystycznych współczesnych trendach, pojęcia "kraju" i "narodu" wykazują w najwyższym stopniu właściwości mitów, dopuszczających najrozmaitsze treści w zależności od tego, skąd wieje wiatr oraz od partii politycznych, a ich jedynym wspólnym mianownikiem jest negowanie politycznej zasady czystej suwerenności.

Możemy dodać, że system, który został ustalony w Europie wraz z nadejściem demokracji (tzn.. system większości oparty na powszechnych wyborach) od samego początku cechuje się degradacją klasy rządzącej. W rzeczywistości, większość wolna od wszelkich ograniczeń i warunków jakościowych jest z konieczności po stronie niższych warstw społecznych; aby zyskać względy tych warstw i zostać wybranym ich głosami na stanowiska, zawsze będzie konieczne by mówić tylko językiem zrozumiałym dla nich i dawać pierwszeństwo ich przeważającym interesom (które naturalnie są najbardziej pospolite, materialne i iluzoryczne), zawsze obiecując i nigdy nic nie wymagając. Tak więc każda demokracja jest także szkołą niemoralności, obrazą dla godności i wewnętrznych reguł zachowania, które powinny być wyróżniającym znakiem prawdziwej klasy politycznej.

Kontynuował teraz będę omówienie genezy wielkich Europejskich narodów w służbie zasady politycznej, w celu wyprowadzenia pewnych orientacji. Istotą każdego prawdziwego i trwałego organizmu politycznego jest coś przypominającego Zakon, Männerbund przewodzący zasadzie imperium, obejmujący mężczyzn postrzegających wierność jako podstawę swego honoru (jak powiada Kodeks Saksoński). Lecz    w czasie kryzysu i całkowitego moralnego, politycznego i społecznego rozkładu (czyli tak jak w naszych czasach) ogólne odniesienie do "narodu" nie wystarcza do rekonstrukcji, chyba że taka idea przybiera rewolucyjny akcent, zawierając elementy należytego porządku politycznego, osłabione w różnych stopniach. "Naród" zawsze będzie bezładnym bytem; w wyżej wspomnianej sytuacji należy uwydatnić podstawowy dualizm początków: po jednej stronie stoją masy, w których poza zmiennymi uczuciami, wolną rękę zawsze będą miały wciąż te same elementarne instynkty i interesy powiązane z płaszczyzną fizyczną i hedonistyczną; po drugiej zaś stronie stoją mężczyźni, którzy odróżniają się od mas jako przedstawiciele całkowitej prawowitości i autorytetu, obdarzeni przez Ideę rygorystycznym, nieosobowym przywiązaniem do niej. Idea, tylko Idea, musi być prawdziwą ojczyzną dla tych mężczyzn: to, co ich jednoczy i wyznacza powinno zgodnie przynależeć raczej do tej samej idei, niż do tej samej ziemi, języka czy krwi. Prawdziwe zadanie i niezbędne założenie dla odrodzenia "narodu" oraz dla jego odnowionej postaci i sumienia polega na rozwiązywaniu i rozdzielaniu tego, co tylko pozornie, bezładnie lub kolektywnie wydaje się być jednym bytem, i na przywróceniu męskiej esencji w postaci elity politycznej, wokół której nastąpi nowa krystalizacja.

Nazywam to realizmem idei: realizmem, ponieważ do tego czynu potrzebujemy raczej siły i klarowności, niż "idealizmu" i sentymentalizmu. Realizm ten jednakże jest przeciwstawny zarówno grubiańskiemu, cynicznemu i zdegenerowanemu realizmowi polityków, jak i stylowi tych, którzy brzydzą się "ideologicznych uprzedzeń"; ci drudzy, po prawdzie, są zdolni tylko do odrodzenia niewyraźnego poczucia "solidarności narodowej" (stadolubny duch) poprzez środki, które tak naprawdę nie różnią się od powszechnych technik stosowanych do podburzania mas.

Wszystko to upada poniżej poziomu tego, czym jest polityka w męskim, tradycyjnym sensie; co więcej, nie odpowiada czasom. Jest nieadekwatne, ponieważ realizacja idei jest już obecna po przeciwnej stronie. W rzeczywistości możemy dziś poświadczyć postępujące formowanie się bloków, które mają nadnarodowy charakter właściwy całościom zasadniczo opartym na ideach politycznych, tak barbarzyńskich jak tylko mogą być. Tak jest w przypadku komunizmu, w którym gromadzący i scalający czynnik ponad "narodem" i "krajem" istnieje poprzez proletariackich komunistów przynależących do Trzeciej Międzynarodówki. Tak jest także w przypadku demokracji, kiedy symuluje zwoływanie "krucjat". Tak zwana ideologia norymberska ustaliła pewne zasady, choć w założeniu mają być kategorycznie przestrzegane, bez względu na kraj czy naród, zgodnie z oficjalnym sformułowaniem: "z pierwszeństwem nad obowiązkiem posłuszeństwa osób wobec Państwa, do którego przynależą".  

Tym sposobem możemy także dostrzec niewystarczalność zwykłego pojęcia "narodu" jako wiodącej zasady, oraz potrzebę jego politycznej integracji, w pojęciu wyższej idei, która musi sama być standardem, czynnikiem jednoczącym i dzielącym. Zasadnicze zadanie stojące przed nami wymaga sformułowania adekwatnej doktryny, przestrzegającej zasad, które zostały gruntownie przemyślane, i poczynając od nich, dającej początek Zakonowi. Ta elita, odróżniająca się na płaszczyźnie określanej w pojęciach duchowej męskości, zdecydowania i bezosobowości, gdzie każda naturalistyczna więź traci swą moc i wartość, będzie dzierżycielem nowej zasady wyższego autorytetu i suwerenności; będzie zdolna potępić przewrót i demagogię w każdej postaci i odwrócić opadającą spiralę kadr najwyższego poziomu oraz nieodpartego wzrostu mocy mas.   Z tej elity jak z ziarna wyłoni się organizm polityczny i zjednoczony naród, posiadający taką samą dostojność jak narody stworzone przez wielką europejską tradycję polityczną. Wszystko oprócz tego równoznaczne jest tylko z grzęzawiskiem, dyletantyzmem, irrealizmem i fałszywością.

Julius Evola

(tłum. z ang. Kajetan Zdanowicz
źródło: J. Evola, Men Among the Ruins. Postwar
Reflections of a Radical Traditionalist, Rochester, VT 2002)


Władca absolutny może być Neronem, lecz bywa niekiedy Tytusem
lub Markiem Aureliuszem. Lud często jest Neronem,
nigdy zaś Markiem Aureliuszem

Antoni de Rivarol