Tradycja jako przekaz

Adam Danek

Do figur najbardziej charakterystycznych dla platońskiej szkoły filozoficznej należy metafora filozofii jako liny, po której człowiek przy odpowiednim wysiłku może wspiąć się do świata boskich Idei. Filozofię pojmowano przy tym wówczas zupełnie inaczej, niż dzisiaj: nie jako snucie abstrakcyjnych spekulacji, ale jako szczególny sposób życia, nakierowanego na poszukiwanie i poznanie wiecznej Mądrości, niezależnej od ułomnych i zmiennych ludzkich opinii, kłębiących się bezładnie w świecie doczesnym. Był to ideał tzw. życia anagogicznego1, czyli wstępującego – pnącego się wzwyż poprzez kolejne poziomy doskonałości dzięki ascezie i surowej dyscyplinie wewnętrznej. Wzorowy przykład życia anagogicznego znajdujemy w żywocie wielkiego neoplatońskiego filozofa Proklosa (410/411–485), spisanym przez jego ucznia i następcę Marinosa z Neapolis (V wiek). Opisuje on dokładnie jak Proklos osiągał poszczególne stopnie świętej wiedzy i rozwoju duchowego, nazywane kolejno cnotami fizycznymi, cnotami etycznymi, cnotami politycznymi, cnotami katartycznymi, cnotami teoretycznymi i cnotami teurgicznymi, stopniowo zyskując ponadnaturalne umiejętności2.

Chrześcijaństwo wchłonęło nauki platonizmu, który w świecie chrześcijańskim pozostawał dominującą szkołą filozoficzną u schyłku Starożytności i przez większą część Średniowiecza. Chrześcijańscy platonicy jako metaforyczną linę przedstawiali modlitwę, która pozwala ludzkiej duszy wznieść się ku jej Stwórcy. Jeden z najwybitniejszych, znany jako Pseudo–Dionizy Areopagita (V–VI wiek), pisał o niej: „Tak więc przez nasze modlitwy staramy się wznieść aż na szczyt tych boskich i dobroczynnych blasków zupełnie tak, jakby przywiązany do samego wierzchołka nieba świetlisty sznur spuszczał się w dół aż do nas, a my, chwytając go raz jedną, raz drugą ręką, ciągle usiłowalibyśmy wspiąć się w górę, mając jednocześnie wrażenie, że ciągniemy go w dół, do siebie, gdy w rzeczywistości on tak w górze, jak w dole pozostaje zawsze nieruchomy, a my przeciwnie, zamiast przyciągać go do siebie, wznosimy się do jego świetlistego szczytu, tryskającego promiennymi blaskami. Podobnie, gdybyśmy wsiadłszy na okręt, trzymali w rękach liny, zaczepione o skałę, przydane nam do pomocy, nie przyciągnęlibyśmy wcale skały do siebie, lecz my sami i nasz okręt przybliżylibyśmy się do niej. I odwrotnie, jeżeli ktoś ze stojących na okręcie chciałby popchnąć skałę na wybrzeżu, to nie uzyska niczego, zmagając się z twardą i nieruchomą skałą, tylko oddali się od niej, tym bardziej od niej odrzucany, im bardziej będzie starał się ją odepchnąć. Oto dlaczego na początku każdej naszej czynności, a szczególnie gdy zaczynamy rozważać rzeczy boskie, należy zaczynać od modlitwy, nie po to, aby przyciągnąć do nas tę moc, która jest we wszystkim i nigdzie jej nie ma, lecz żeby rozmyślaniami o rzeczach boskich i pobożnymi prośbami oddać się w jej ręce i zjednoczyć z nią”3. Nie ma na ten temat żadnych bezpośrednich przekazów, ponieważ Pseudo–Dionizy ukrył swoją prawdziwą tożsamość, jednak pewne przesłanki wskazują, iż ten wybitny chrześcijański teolog również mógł być uczniem poganina Proklosa4.

Jeżeli linę z platońskiej metafory rozumieć jako to, co wiąże człowieka z rzeczywistością pierwotną (jak helleńska filozofia ze światem Idei czy później ze światem bogów, a chrześcijańska modlitwa z Bóstwem), to dla myśli tradycjonalistycznej liną taką będzie niewątpliwie przekaz tradycji. Linia ta, biegnąc wstecz poprzez wieki, łączy człowieka ze źródłem jego istnienia, a tworzą ją następujące po sobie pokolenia depozytariuszy, które powierzają sobie do przechowania świętą wiedzę o zasadach kosmicznego porządku, objawionych u tego źródła. Człowiek zdolny prześledzić wstecz, poczynając od siebie, wszystkie te pokolenia, tą drogą dotrzeć do źródła i zanurzyć się w nim, osiąga stan przez różne szkoły filozoficzne nazywany mniej lub bardziej trafnie oświeceniem, zrozumieniem, samowiedzą czy poznaniem metafizycznym. Ciągłość przekazu ma dla człowieka kluczowe znaczenie, ponieważ gwarantuje mu prawdziwość wiedzy przechowanej aż do jego czasów.

Istotą tradycji jako przekazu jest właśnie jego nieprzerwana ciągłość aż do źródła, gdyż to ona pozwala stwierdzić jego autentyczność. Taką ciągłość zapewnić może tylko pozbawiona luk sukcesja depozytariuszy przekazu. W platonizmie przywiązywano do niej najwyższą wagę, co wyrażało się w szczególnej roli mistrzów–nauczycieli, pełniących kolejno funkcję głowy Akademii Platońskiej, zwanych scholarchami lub diadochami. Każdy z nich był przez swego poprzednika przygotowywany do tej roli przez długie lata, przez niego też wtajemniczany i uczony, jak ma zachowywać naukę Platona w sposób nieskażony5. Tę nieprzerwaną sukcesję mistrzów nazywano „złotym łańcuchem”6. Diadochami byli zarówno Proklos, jak i Marinos z Neapolis7. Ostatnim z diadochów był Damaskios (V–VI wiek), za którego urzędowania Akademia Platońska została zlikwidowana przez wschodniorzymskiego cesarza Justyniana Wielkiego; on też pozostaje ostatnim znanym ogniwem „złotego łańcucha”8.

Przekaz tradycji od początku nabrał fundamentalnego znaczenia dla nowej religii chrześcijańskiej z tych samych powodów, dla których miał je w pogańskiej teologii i filozofii. Dowody na to odnajdujemy w księgach Nowego Testamentu. Św. Paweł Apostoł poucza biskupa Tymoteusza słowami: „Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci powierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś”9. W tym krótkim zdaniu uwidaczniają się cztery elementy typowe dla myślenia tradycyjnego. Po pierwsze, obowiązek trwania – przechowania otrzymanej nauki bez zmian, skażeń i wypaczeń. Po drugie, moment powierzenia – adept jest tylko czasowym depozytariuszem ponadczasowej nauki, którą ma obowiązek przekazać kolejnemu pokoleniu następców. Po trzecie, prawowitość nauczyciela – prawdziwą naukę można otrzymać wyłącznie od jej autentycznego depozytariusza, o którym wiadomo, że sam również otrzymał ją z właściwego źródła. Po czwarte, znajomość jego tożsamości – nauka lub jej zasadnicza część przekazywana jest adeptowi bezpośrednio przez nauczyciela, drogą ustną, nie zaś za pośrednictwem pisma. W innym miejscu św. Paweł formułuje jeszcze dobitniejsze pouczenie: „Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie zgodnie z tradycją, którą przejęliście od nas”10. Prawowierny jest tylko ten, kto zachowuje naukę przekazaną przez tradycję. Naukę zaś wolno i należy przekazywać tylko w takiej formie, w jakiej samemu się ją otrzymało od prawowitego nauczyciela.

Znaczenie tradycji jako ciągłego i niezmiennego przekazu nauki podkreślał również pierwszy z kilkuwiekowego szeregu Ojców Kościoła, św. Ireneusz z Lyonu (130/140 – ok. 200)11. Zwracał między innymi uwagę na rolę nauczania prezbiterów, tj. „starszych” – wzmiankowanych w Nowym Testamencie uczniów apostołów (którzy przechowali ich naukę), łączących Kościół z tymi ostatnimi, a poprzez owych bezpośrednich świadków Objawienia – z samym źródłem Prawdy12. Obok nieprzerwanej ciągłości, wielką wagę miało pradawne pochodzenie przekazu. „Argument ze starożytności wiary” szczególnie chętnie przywoływał inny z Ojców Kościoła, św. Ambroży z Mediolanu (ok. 339 – 397), wybitny przedstawiciel ezoteryzmu chrześcijańskiego13. Ambroży, uznawany za największego z ojców Zachodu, w oparciu o Stary i Nowy Testament dowodził w swoich pismach, iż sakramenty Kościoła są starsze (a więc prawdziwsze) od obrzędów żydowskiej synagogi14.

Wśród chrześcijańskich teologów dowartościowanie tradycji do najwyższego poziomu doszło w myśli przywołanego już wcześniej Pseudo–Dionizego Areopagity. W ujęciu owego autora religia polega przede wszystkim na przechowywaniu tradycji i życiu w myśl jej nakazów. W pozostawionych przez siebie dziełach wielokrotnie powtarza on nauczycielskie napomnienia podobne do tego: „Ty zaś, mój synu, posłuszny nakazom naszej świętej hierarchicznej tradycji, słuchaj w nabożnym skupieniu tych oświeconych pouczeń i dzięki wtajemniczeniu w boskie tajemnice sam napełniaj się coraz bardziej Boskością”15. Należy wszelako bliżej wyjaśnić, czym jest przywoływana przez ukrytego pod pseudonimem teologa „sekretna i utajona tradycja Pisma”16. Jak się wydaje, można wskazać co najmniej dwa elementy jej rozumienia.

Pierwszy z nich odnosi się do sposobu, w jaki według Pseudo–Dionizego powinno się dokonywać odczytania tekstu Biblii. Przystępując do jej lektury i objaśniania, trzeba zachowywać świadomość, iż natchnieni autorzy znaczną część treści Objawienia utrwalili w sposób ukryty i mieli po temu powody. Niektóre prawdy musiały zostać zasłonięte przed profanami, wrogami wiary, a także niedostatecznie uformowanymi wyznawcami, by ci nie wydali ich niepowołanym17. Dawało to pewność, iż dostęp do prawd tych zyskają tylko wierni, którzy osiągnęli na tyle wysoki poziom rozwoju duchowego, by mogli je przyjąć. Ponadto wiedza o rzeczywistości skrajnie odmiennej od realiów świata doczesnego musiała zostać ujęta w formy pozwalające w ogóle ludzkiemu umysłowi ją sobie przyswoić i stopniowo zbliżyć się do Boskich tajemnic. W rezultacie prawdy objawione zostały spisane w sposób symboliczny, za pomocą figur wymagających odszyfrowania ich utajonego sensu: „Mnóstwo jest także różnych innych teurgicznych świateł, które zgodnie z tym, co mówi pismo, zostały nam przekazane w sekrecie tradycyjnego nauczania przez naszych natchnionych mistrzów. Również i teraz wnikamy w te tajemnice, w sposób dla nas dostępny i tak, jak się one nam ukazują, schowane pod świętymi zasłonami. Z miłości bowiem do ludzi zarówno Pismo, jak i tradycja hierarchiczna ukryły to, co inteligibilne, w tym, co zmysłowe, to, co nadsubstancjalne, w bytach, a w postaciach i kształtach to, co bezpostaciowe i bezkształtne, czyniąc za pomocą obfitych i różnorodnych symboli mnogim i złożonym to, co jest nadnaturalną i niefiguratywną prostotą”18. Św. Ambroży wyróżniał aż trzy nakładające się na siebie poziomy znaczeniowe Pisma Świętego: poziom naturalny (tj. dosłowny), poziom moralny oraz poziom duchowy (tj. mistyczny)19. Konieczna okazuje się wobec tego znajomość sztuki odczytywania ezoterycznej warstwy Pisma, ukrytej pod egzoteryczną warstwą jego tekstu, przekazywana w tradycyjnych naukach. „W rzeczywistości bowiem Ojcowie naszej mistycznej mądrości wyrażają pod zasłoną sekretnych i z pozoru zuchwałych zagadek – które jakimś niewtajemniczonym wydają się i niepojęte, i prawie absurdalne – boską i utajoną, i niedostępną dla profanów prawdę. (…). Z drugiej strony, trzeba jeszcze zwrócić uwagę na to, że święci autorzy posługują się dwiema metodami w swoim wykładzie Pisma: jedną sekretną i mistyczną, drugą przejrzystą i zrozumiałą, a więc jedną symboliczną i wymagającą wtajemniczenia i drugą filozoficzną i dającą się udowodnić”20. Znajomość tej sztuki jest jednak przekazywana poza samymi świętymi tekstami, przez strażników ich prawidłowej wykładni – i to prowadzi nas do kolejnego elementu rozumienia tradycji.

Po drugie, według Pseudo–Dionizego, nie cała treść Objawienia znana apostołom została przelana na karty Pisma Świętego: „Przez te najczcigodniejsze nauki rozumiemy nie tylko to, co nasi natchnieni boscy przewodnicy oznajmili nam w najświętszym Piśmie i swoich dziełach teologicznych, ale także tę sekretną wiedzę, której ci święci mężowie udzielili naszym nauczycielom drogą bardziej niematerialnego i w pewien sposób bliższego hierarchii niebiańskiej wtajemniczenia, bo z intelektu do intelektu, posługując się jednak słowami, a więc cieleśnie, ponieważ nie utrwalili tego na piśmie”21. Część prawd objawionych od samego początku przekazywana była przez Apostołów i kolejne pokolenia ich prawowitych sukcesorów drogą ustną, bez utrwalania ich za pomocą słowa pisanego. Sama Ewangelia poświadcza, iż nie wszystkie dzieła Boże z tych, których świadkami byli pierwsi wyznawcy, zostały w niej opisane22. Pełnię Objawienia da się więc poznać wyłącznie poprzez kontakt z nieprzerwanym łańcuchem jego kolejnych depozytariuszy. We wczesnych wiekach ery chrześcijańskiej kościelne pouczenia nieraz zakazywały wręcz zapisywania świętych tekstów. Za przykład posłużyć mogą kierowane do katechumenów nakazy św. Ambrożego dotyczące Symbolu (wyznania wiary): „Usilnie przypominam wam, że nie wolno Symbolu spisywać, ponieważ trzeba powtórzyć go ustnie. Niech nikt nie pisze! Dlaczego? Taka jest tradycja, że nie wolno go spisywać. Czemu? Bo trzeba zachować. Powiadasz: Jak można go zachować, jeśli się nie zapisze? Gdy nie jest spisany, tym lepiej można go zachować. Dlaczego? Uważajcie! To, co spiszesz, odkładasz raczej ze spokojem i nie wracasz do tego codziennie myślami. Jeśli zaś czegoś nie spiszesz, każdego dnia z obawy, żeby nie zapomnieć, sobie to przypominasz. A to jest ogromnym zabezpieczeniem. Niekiedy człowiek tępieje na duchu i na ciele, doznaje pokus wroga, który nigdy nie spoczywa, ma gorączkę lub dolegliwości żołądkowe. Wtedy należy przypomnieć sobie Symbol i rozmyślając zgłębiać. Przede wszystkim rozważaj w sercu! Dlaczego? Abyś nie nabrał niewłaściwego przyzwyczajenia. Najpierw zaczniesz go sobie powtarzać zbyt głośno między wiernymi chrześcijanami, a potem zrobisz to samo znajdując się wśród katechumenów lub heretyków”23.

Z punktu widzenia metod badawczych wymyślonych w okresie ponowożytnym, opartych na filozoficznym sceptycyzmie i honorujących wyłącznie dowody materialne, świadectwa przekazywane przez tradycję ustną powinno się uważać za nierównie słabsze od przekazów pisemnych, mniej od nich wiarygodne i bardziej podatne na zniekształcenie. W kulturach tradycyjnych jednak to ustnemu przekazowi przedpiśmiennemu przypisywano wyższy autorytet niż pismu, ponieważ, pieczołowicie przechowywany przez swych kolejnych strażników, pochodził on bezpośrednio z pierwotnego źródła. Przekaz przedpiśmienny tkwił w centrum każdej z kultur tradycyjnych. W nieco drętwym języku dwudziestowiecznej filozofii trafnie oddaje jego wagę konserwatywny filozof Hans–Georg Gadamer (1900–2002): „Sens doświadczenia hermeneutycznego jest raczej taki, że w odróżnieniu od wszelkiego innego doświadczenia świata język otwiera pewien zupełnie nowy wymiar, wymiar głębi, z którego tradycja dociera do współcześnie żyjących. Istotą słyszenia była zawsze, również przed wynalezieniem pisma, możliwość słuchania przez słuchacza sagi, mitu, prawd starców. Znane nam literackie przekazywanie tradycji nie wnosi w porównaniu z tym nic nowego, lecz zmienia tylko formę i utrudnia zadanie rzeczywistego słuchania. Właśnie jednak wtedy w nowy sposób określa się pojęcie przynależności. Przynależne jest to, do czego dociera przekaz tradycji. Kto w ten sposób tkwi w tradycji – a jak wiemy, tkwi w niej nawet ten, kogo świadomość historyczna pozornie od niej wyzwala – musi słuchać tego, co doń z tej strony dociera. Prawda tradycji jest jak bezpośrednio odsłaniająca się zmysłom obecność. (…). Nie ma swobody wybierania już z góry i odrzucania”24. Wagę przekazu ustnego przechowywanego przez prawowiernych depozytariuszy przyjął w całości Kościół katolicki, wprowadzając do podstawowych pojęć eklezjalnych Tradycję – drugą obok Pisma część Objawienia, przez pryzmat której należy interpretować tekst Biblii – oraz wzmacniając autorytet Papieża jako strażnika niezmienności tej interpretacji. Przeciw obu tym zasadom skierowana była rewolucja protestancka rozpoczęta w XVI wieku, która przeciwstawiła im zasadę sola scriptura25. Odrzucenie tradycji jako szczególnego rodzaju przekazu, poświadczającego i gwarantującego prawdziwość przekazywanych treści, stanowiło jeden z głównych postulatów protestanckiego programu reformy religijnej.


1. Gr. anagoge – wznoszenie się w górę.

2. M. Dzielska, Wielki Proklos, [w:] Proklos, Elementy teologii, przeł. R. Sawa, Warszawa 2004, s. 3–22.

3. Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne, przeł. M. Dzielska, Kraków 2005, s. 239–240.

4. Zob. ks. T. Stępień, Przedmowa, [w:] Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne…, dz. cyt., s. 17–18, 39–40, 53–55, 57; M. Eliade, I. P. Couliano, Słownik religii, przeł. A. Kuryś, Katowice 2007, s. 108.

5. M. Dzielska, Wielki Proklos, dz. cyt., s. 5–7.

6. Tamże, s. 7.

7. Tamże, s. 3.

8. Tamże, s. 22–23.

9. 2 Tm 3, 14. Wszystkie cytaty z Biblii przytaczam za wydaniem: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Warszawa–Poznań 2009.

10. 2 Tes 3, 6.

11. Zob. np. Ireneusz z Lyonu, Wykład nauki apostolskiej, przeł. ks. W. Myszor, Kraków 1997, s. 98.

12. Zob. tamże, s. 25, 75.

13. Zob. S. Czerwik, Św. Ambroży: mistagog starożytnego Kościoła – o misterium i mistagogii, „Anamnesis”, 1998/1999, nr 5, s. 25–41. Określenie „argument ze starożytności wiary” użyte w: Św. Ambroży z Mediolanu, Wyjaśnienie Symbolu. O tajemnicach. O sakramentach, przeł. ks. L. Gładyszewski, Kraków 2004, s. 69 (przyp. 4).

14. Św. Ambroży z Mediolanu, Wyjaśnienie Symbolu…, dz. cyt., s. 61–62, 69, 72, 85–86.

15. Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne…, dz. cyt., s. 82.

16. Tamże, s. 154.

17. Autor wywodzi: „Zgodnie z wymaganiami Bożej tradycji, umieśćmy to, co święte, tylko wśród świętych, z dala od śmiechu i drwin niewtajemniczonych (…). Strzeż tych prawd, mój drogi Tymoteuszu, i zgodnie z nakazami najświętszej tradycji, zachowuj je w tajemnicy i nie odsłaniaj ani słowem, ani innym sposobem imion boskich niewtajemniczonym”. Tamże, s. 226.

18. Tamże, s. 220–221.

19. Ks. L. Gładyszewski, Wstęp, [w:] Św. Ambroży z Mediolanu, Wyjaśnienie Symbolu…, dz. cyt., s. 14.

20. Pseudo–Dionizy Areopagita, Pisma teologiczne…, dz. cyt., s. 356, 359.

21. Tamże, s. 143.

22. „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów”. (J 20, 30).

23. Św. Ambroży z Mediolanu, Wyjaśnienie Symbolu…, dz. cyt., s. 50.

24. H.–G. Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. B. Baran, Warszawa 2007, s. 621–622.

25. Łac. „samo Pismo”.